Ciąg dalszy moich uwag o opiniowanej tutaj książce.
W poprzednim poście wymieniłem niektóre błędy jakie znalazłem w tej książce. Błędy te rzuciły mi się w oczy ponieważ na temat karabinu Minie wz. 1851, czy o wyprawie morskiej Łapińskiego pisałem swego czasu artykuły na Wikipedię. Ładnych parę lat temu zacząłem czytać pamiętniki, wspomnienia z czasów powstania styczniowego i na Wikipedii od czasu do czasu wstawiam informacje w opisach poszczególnych broni, że taka a taka broń była, lub mogła być używana w powstaniu styczniowym, razem z podaniem źródła takich informacji. Jest więc na Wikipedii stworzona przeze mnie kategoria: broń powstania styczniowego.
Sięgając po omawianą tu książkę miałem nadzieję, że pod względem literatury wspomnieniowej dowiem się czegoś nowego no i tutaj spotkało mnie rozczarowanie. Okazało się że autor poszedł trochę na łatwiznę, bo odwołując się do literatury sięgnął głównie do książek już niejako podanych na tacy. Miał w sumie do tego prawo. Nawet sam się zresztą w rozdziale 4 dotyczącym źródeł pisanych wspomina, że: „Rozdział ten nie wyczerpuje tematyki powstańczej broni strzeleckiej, mowa w nim o możliwościach i ograniczeniach wynikających z wykorzystania jedynie tej kategorii źródeł.” Trzeba więc jednoznacznie stwierdzić, że autor tutaj nie zgłębiał się w temat. Sam znam osobiście co najmniej dwie książki wspomnieniowe w których opisana jest używana w powstaniu broń, do których to książek autor nie dotarł, a ja nigdy się jeszcze na nie nie powoływałem.
Najbardziej co mi się nie spodobało to mianowicie to, że autor mając podane na tacy książki nie przeczytał ich w całości, albo nawet może niektórych z nich wcale nie czytał. Że tak było tam mam uzasadnione podejrzenia. Na Wikipedii w większości przypadków były podane przypisy z numerami stron gdzie konkretnie jakaś ciekawa informacja się znajduje, ale nie wszędzie. Z reguły więc gdy na Wikipedii podane były numery stron to autor je podawał w swojej książce. (Choć w co najmniej w jednym przypadku zdarzyło się że informacja, którą cytował znajduje się na innej stronie niż on podał.) Była jednak taka sytuacja odnosząca się do wyprawy morskiej Łapińskiego i związanej z nią kupnem karabinów Whitworth, że w przypisach na Wikipedii nie ma do dnia dzisiejszego podanych numerów stron, gdzie jaka informacja się znajduje. Były to początki mojej działalności na Wikipedii i po prostu nie chciało mi się podawać numerów stron. Gdyby autor czytał tą książkę Łapińskiego, to bez żadnego problemu podałby numer strony, skąd daną informację zaczerpnął tak jak to robił w innych przypadkach. No ale tego nie zrobił. A że tego nie zrobił to można łatwo sprawdzić zaglądając do opisywanej tutaj książki na stronę 276 i można tam sprawdzić jak wygląda przypis. Na Wikipedii więc ja nie podałem numeru stron i autorowi chyba już nie chciało się tego czytać, szukać i też tego nie podał. Na dodatek autor walnął byka, bo zamiast podać, że zakupiono 1000 karabinów Whitworth to podał 1100 szt.
O tym, że prawdopodobnie tej książki nie czytał świadczy jeszcze jedna rzecz. Autor w którymś tam miejscu swojej książki narzeka, że jest bardzo mało informacji o wykorzystaniu rewolwerów Colt w powstaniu styczniowym i ja to potwierdzam. Informacji o Coltach jest bardzo mało. Tymczasem w książce Łapińskiego w pewnym miejscu (celowo nie podaję numeru strony) znajduje się taka informacja:
Cytat:wręczyli mi cztery tysiące franków. Zakupiłem czterdzieści sztuk rewolwerów systemu Colta i zacząłem się wybierać w drogę.
W wspomnieniach i pamiętnikach powstańców styczniowych o Coltach jest strasznie mało informacji, a tu taki rodzynek. Na dodatek takie coś pojawia się w książce, na którą autor sam się powołuje i aż dziwne, że w całej swojej książce nie odnosi się tej informacji...
Z mojego punktu widzenia zauważyłem, że autor dokładnie przestudiował pamiętniki pisane przez powstańców pochodzących z rejonów dawnego województwa mazowieckiego czy kaliskiego. Pewnie tak było ze względu na badanie losów Kazimierza Mielęckiego. Podejście jednak do pamiętników z innych rejonów jest wybiórcze. Na pewno wiem o paru pamiętnikach/wspomnieniach w których są informacje o broni powstańczej, a do których to książek autor nie dotarł. Mnie jednak najbardziej zraziło to, że mogły wystąpić sytuacje, że autor powołuje się na książki, których mógł nie przeczytać, lub mógł bardzo wybiórczo czytać. Trochę to razi. Rozdział dotyczący literatury z epoki oceniam niezbyt dobrze, choć niektóre inne rozdziały są warte przeczytania.
Tyle się napisałem, więc na koniec wisienka na torcie. Wklejam fragmenty wspomnień Teofila Łapińskiego (celowo nie podaję numerów stron). Jak to czytałem to odnosiłem wrażenie, że Polakom broń Joseph Whitworth sprzedawał taniej z sympatii (czy może z jakichś innych względów?). Południowcy w wojnie secesyjnej jako związani z niewolnictwem mogli nie być darzeni taką sympatią, więc ceny mieli zupełnie inne. Wklejam to tak jak w oryginale. Teofil Łapiński trochę przekręca nazwisko Whitwortha.
Cytat:Mieliśmy w magazynie:
1000 sztuk karabinów z bagnetami, broń doskonałą, wprawdzie nie odtylcówki, bo takich oprócz w Prusach, wówczas w całej Europie nie było, ale tak dobrą, że z bronią strzelców celnych angielskich porównana być mogła. (...)
100.000 ładunków karabinowych dobrych.
50 cetnarów prochu, dobrego gatunku.
2 miliony kapsli dobrych.
Wszystko dotychczas wymienione dostarczone było przez fabrykę broni i prochu panów Withworth et Sons w Londynie, wykonane najsumienniej i po cenach tak umiarkowanych, że w podaniu takowych dobre chęci dla sprawy naszej najwidoczniej na bogatych fabrykantów wpływały.
(...)
Przypomniałem sobie, że pan Simons mówił mi o lekkich armatach nowej konstrukcji, jako o najlepszym wynalazku nowoczesnej artylerii, robiąc uwagę, że artyleria taka byłaby przez wzgląd na swoją nadzwyczajną lekkość doniosłość i precyzję strzałów, nieoszacowaną dla powstania.
Udałem się do pułkownika Simons, prosząc go o adres fabrykanta.
Nie tylko że mi ten adres uprzejmie udzielił, ale był tyle dobrym, że mi sam towarzyszył do fabryki. Właścicielami fabryki byli pp. Withford et Sons, ci sami co nam już dostarczyli broń. Zdanie pana Simons o tych panach było jak najlepszem, tak co się tyczy dyskrecji, jako też rzetelności. Zaś co do ceny, radził mi, aby się zupełnie spuścić na ich sumienność, mówiąc, że to są milionerzy i bardzo zacni ludzie, którzy by prędzej byli skłonni nam pomóc, niż mieć na nas zarobek, nic nieznaczący wobec interesów jakie oni prowadzą. Przedstawiony przez pułkownika starszemu z synów pana Withford, podziękowałem najprzód za lojalne wykonanie pierwszej dostawy i oznajmiłem cel wizyty. Fabrykant zaprowadził nas osobiście do magazynu gdzie stało kilkanaście armat różnych kalibrów, najwięcej okrętowych. (..) Działa, lawety i przodki, były to istne cacka trwałej i praktycznej roboty angielskiej. Podług zapewnienia pana Withford strzały były celniejsze, niż wszystkich dotąd znanych armat, doniosłość strzału 7200 yardów, przejrzeliśmy potem karty prób, za których wiarygodność p. Withford ręczył.
(…)
Zapytany o cenę p. Withford wyjął pulares, zrobił rachunek i powiedział, że dwie jednofuntówki z dubeltowymi przyborami ceni na 184 funtów szterlingów. Cena była tak zadziwiająco umiarkowaną, że gdybym nie był już uprzedzonym jak najlepiej o charakterze fabrykanta, byłbym każden gwóźdź z osobna obejrzał, z obawy, aby jakość nie była przyczyną taniości.
(...)
- To zacny anglik, ale sądzę, że gdyby zawsze takie interesa robił, jak dziś ze mną, to by zbankrutował.