Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Earl Hess i Brett Gibbons: dwugłos w sprawie odprzodowych karabinów
#1
Miłośnicy broni lubią ją widzieć przez pryzmat osiągów, zwłaszcza zasięgu i celności. Czy w broni wojskowej te parametry determinują jej bojową efektywność? Wyrafinowany Lorenz był orężem dwakroć pobitej armii. Gorsze balistycznie karabiny Francuzów wygrały w ich rękach dwie duże wojny. Enfield uczestniczył w wielu konfliktach - ze zróżnicowanym skutkiem. Przezbrojenie piechoty w broń gwintowaną rozbudziło nadzieje na radykalną zmianę sposobu wojowania. Bojowa praktyka przyniosła otrzeźwienie. Rezultaty na polu bitwy okazały się inne niż na garnizonowych strzelnicach. Światło w tej kwestii rzucają dwie książki:

Earl J Hess: The Rifle Musket in Civil War Combat: Reality and Myth, ISBN 978-0700623839

Brett Gibbons: The Destroying Angel: The Rifle-Musket as the First Modern Infantry Weapon, ISBN 978-1719857277

[Obrazek: af9798076742c01e.jpg]

Obie książki są świetne merytorycznie ale i tendencyjne. Ostrożny Hess widzi problem głównie przez pryzmat przez wojny secesyjnej i pokazuje ograniczenia oraz niespełnione nadzieje. Natomiast anglocentryczny Gibbons głosi wojskową rewolucję. Jednakże książki świetnie się uzupełniają, naświetlając przedmiot z przeciwnych kierunków. Dlatego warto przeczytać obydwie pozycje. Ich autorzy wykonali tytaniczną pracę przeczesując mnóstwo źródeł, w większości epokowych. Dokumentuje to bogata bibliografia, niezwykle rozbudowana zwłaszcza w książce Hessa.

Hess uzasadnia że rzeczywisty wpływ gwintowanego, odprzodowego karabinu na pole walki był znacznie mniejszy od spodziewanego, zwłaszcza w piechocie liniowej, stosującej taktykę spod Austerlitz i Waterloo. Mimo teoretycznego zasięgu ponad pół kilometra, walka ogniowa często rozgrywała się na dystansach niewiele przekraczających 100 m. Mimo to procent strat był porównywalny z epoką napoleońską. Zalety nowej broni były przeważnie niweczone przez kiepskie wyszkolenie zarówno żołnierzy jak i ich dowódców. Nawet dobrzy strzelcy, prowadząc ogień na komendę, salwami, na zadymionym polu walki, nie byli w stanie celnie strzelać. Co innego strzelcy, działający samodzielnie w szyku rozproszonym, albo strzelcy wyborowi. Ci samodzielnie zajmowali stanowiska, wybierali cele, ustawiali celowniki i ściągali spust w optymalnym momencie, To tego potrzebny był jednak żołnierz specjalnie wyszkolony, np. w szacowaniu odległości i poprawek, a przede wszystkim przedsiębiorczy i samodzielny. Hess popiera swe wywody licznymi przykładami z pola bitew wojny secesyjnej, zahacza o artylerię, kawalerię i wpływ fortyfikacji. Porusza temat obsługi i konserwacji broni, amunicji a nawet ran od pocisków Minie.

Między wierszami czuje się że Hess może nie być super ekspertem z dziedziny balistyki i bronioznawstwa, nie wpływa to jednak na merytoryczną wartość jego dzieła. Ta bowiem wynika z wyjątkowo rzetelnej analizy historycznych źródeł. Nawet nie zgadzając się z niektórymi wnioskami autora trudno przejść obojętnie obok jego argumentacji, a przede wszystkim - przytoczonego materiału historycznego.

Gibbons broni odmiennej niż Hess tezy, twierdząc że kapiszonowy, gwintowany karabin był pierwszym nowoczesnym orężem piechoty. Pokazuje narodziny i rozwój taktyki ogniowej oraz jej starcie z konserwatyzmem w stylu Napoleona czy Jominiego.  Przedmiotem analizy są wojny:krymska, secesyjna, sardyńska 1859, duńska 1864, prusko-austriacka 1866 oraz powstanie Sipajów w Indiach. W centrum uwagi jest szkolenie strzeleckie angielskiej piechoty w specjalnie zorganizowanej w tym celu szkole w Hythe. Autor, opierając się o historyczne źródła, dokumentuje i porównuje efekt użycia nowej broni w rękach żołnierza wyszkolonego i nie wyszkolonego. Zwłaszcza wojny na Krymie i w Indiach pokazały decydująca przewagę żołnierza z karabinem nad przeciwnikiem uzbrojonym w zwykły muszkiet. Wszystko to pod warunkiem że żołnierz ten był zarówno odpowiednio wyszkolony jak i zmotywowany oraz zdolny do samodzielnego działania. Gibbons twierdzi że właśnie uzbrojenie piechoty w gwintowane karabiny wymusiło radykalną zmianę sposobu szkolenia żołnierzy. Dotyczyło to nie tylko kwestii technicznych, ale także taktycznych, w szczególności walki w szyku rozproszonym. Swoje wywody Gibbons podbudowuje mnóstwem przykładów z pola historycznych epokowych bitew.

Abstrahując od szczegółów i nastawienia autorów, obie książki dają ogólny wniosek: wytresowany wiejski głupek z gładkolufowym muszkietem w garści, ustawiony w zwartym szyku,  może być w walce całkiem efektywny. Ten sam głupek wyposażony w dalekosiężny karabin zachowa - w najlepszym razie - wartość żołnierza z muszkietem. Prowadzenie celnego ognia salwami w zwartym szyku jest raczej abstrakcją. Skuteczne wykorzystanie gwintowanego karabinu wymaga odmiennego sposobu walki, a do tego z kolei konieczny jest inny żołnierz: świadomy, inteligentny, samodzielny i - co najważniejsze - świetnie wyszkolony. Przekonało się o tym wiele armii, najboleśniej zapewne Austriacy w latach 1859 i 1866.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości