Zanim Rusznik napisze właściwy artykuł o muszkiecie kapiszonowym Patern 42 czyli o ostatnim muszkiecie gładkolufowym na wyposażeniu armii brytyjskiej zamieszczę krótką relację ze strzelania tą bronią.
Kilka słów wprowadzenia - muszkiet ten (specjalnie piszę muszkiet bo to broń gładkolufowa w odróżnieniu od nazwy karabin przeznaczonej dla broni długiej gwintowanej) powstał jako przeróbka modelu z 1838 o zamku skałkowym na zapłon kapiszonowy czyli dodano nowy korek z miejscem na kominek i przerobiono zamek na zamek z kurkiem uderzającym w kapiszon. Zresztą potem produkowano od razu cały nowy muszkiet bo ta broń dzielnie służyła w Brytyjskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej.
No to kilka danych:
- kaliber 0,75"
- długość lufy 39"
- kula 0,68"
Ciekawostka:
Udało nam się postrzelać z tego karabinu na odległość 50 m stojąc, bez podpórki i osiągnąć jak na pierwszy raz strzelania po prawdopodobnie 160 letniej przerwie nawet ciekawe rezultaty.
Na początek poszła naważka 60 gr czecha i kule dobre ale ciut luźne chyba 0.65" i gruby flejtuch. Po dwóch strzałach nie wiedzieliśmy gdzie one spadają ale po podniesieniu miejsca celowania na "punkt" zaczęły się pokazywać dziury (dosłownie dziury) na dole tarczy.
Zmiana naważki na 70 grain i zrobiliśmy wielkie oczy z tej naważki strzelając na przemian uzyskaliśmy na prawdę dobre skupienie. To te dziury zaznaczone literami D i R.
Jak widać ciągło nas w prawo i to równo oby dwóch. Niestety po sprawdzeniu flejtuchów na przedpolu okazało się, że są mocno potargane a lufa tak z 15-20 cm od dna ma jakiegoś "babola" lub bardzo stare zabrudzenie, które utrudnia ładowanie i prawdopodobnie też targa flejtuch.
Nie zrażając się tym wyciągnęliśmy "Francuza" (sorry frankofile ale to taka nazwa tarczy ) i na te 50 m zaczęliśmy mu robić "krzywdę".
Dwa pierwsze strzały śmignęły mu koło ramienia (przypominam strzelaliśmy na przemian) a później to już sami zobaczcie co się stało.
Celować musieliśmy w prawe biodro sylwetki by faktycznie trafić w jej lewy bark.
Muszę przyznać, że byłem zdumiony celnością tego muszkietu gładkolufowego na 50 m. Można z niego wedle mej oceny uzyskać skupienie ok. 8-10 cm na 13 strzałów z pozycji stojąc. Jeżeli Rusznik wyeliminuje tego "babola", dobierze odpowiedniego flejtucha bo naważka zdaje się 70 gr LC jest dobra to ten muszkiet pogoniłby nie jedną gwintowaną replikę w konkurencji Vetterli.
Kilka słów wprowadzenia - muszkiet ten (specjalnie piszę muszkiet bo to broń gładkolufowa w odróżnieniu od nazwy karabin przeznaczonej dla broni długiej gwintowanej) powstał jako przeróbka modelu z 1838 o zamku skałkowym na zapłon kapiszonowy czyli dodano nowy korek z miejscem na kominek i przerobiono zamek na zamek z kurkiem uderzającym w kapiszon. Zresztą potem produkowano od razu cały nowy muszkiet bo ta broń dzielnie służyła w Brytyjskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej.
No to kilka danych:
- kaliber 0,75"
- długość lufy 39"
- kula 0,68"
Ciekawostka:
Cytat:W służbie te muszkiety perkusyjne miały średni zasięg strzelecki (zasięg kuli podczas strzału poziomego z ramienia) 182 jardy, przy użyciu 4 ½ dra prochu i kuli kalibru 0,68 cala. Żołnierz miał szansę 1 na 3 strzały trafić człowieka z odległości 100 jardów i 1 na 13 strzałów na trafienie z 200 jardów. Dane te są oparte na próbach prowadzonych w Indiach.
Udało nam się postrzelać z tego karabinu na odległość 50 m stojąc, bez podpórki i osiągnąć jak na pierwszy raz strzelania po prawdopodobnie 160 letniej przerwie nawet ciekawe rezultaty.
Na początek poszła naważka 60 gr czecha i kule dobre ale ciut luźne chyba 0.65" i gruby flejtuch. Po dwóch strzałach nie wiedzieliśmy gdzie one spadają ale po podniesieniu miejsca celowania na "punkt" zaczęły się pokazywać dziury (dosłownie dziury) na dole tarczy.
Zmiana naważki na 70 grain i zrobiliśmy wielkie oczy z tej naważki strzelając na przemian uzyskaliśmy na prawdę dobre skupienie. To te dziury zaznaczone literami D i R.
Jak widać ciągło nas w prawo i to równo oby dwóch. Niestety po sprawdzeniu flejtuchów na przedpolu okazało się, że są mocno potargane a lufa tak z 15-20 cm od dna ma jakiegoś "babola" lub bardzo stare zabrudzenie, które utrudnia ładowanie i prawdopodobnie też targa flejtuch.
Nie zrażając się tym wyciągnęliśmy "Francuza" (sorry frankofile ale to taka nazwa tarczy ) i na te 50 m zaczęliśmy mu robić "krzywdę".
Dwa pierwsze strzały śmignęły mu koło ramienia (przypominam strzelaliśmy na przemian) a później to już sami zobaczcie co się stało.
Celować musieliśmy w prawe biodro sylwetki by faktycznie trafić w jej lewy bark.
Muszę przyznać, że byłem zdumiony celnością tego muszkietu gładkolufowego na 50 m. Można z niego wedle mej oceny uzyskać skupienie ok. 8-10 cm na 13 strzałów z pozycji stojąc. Jeżeli Rusznik wyeliminuje tego "babola", dobierze odpowiedniego flejtucha bo naważka zdaje się 70 gr LC jest dobra to ten muszkiet pogoniłby nie jedną gwintowaną replikę w konkurencji Vetterli.
Lorenz .54", Podewils-Lindner .56" i inne